sobota, 13 marca 2010

W oczekiwaniu na "ręczny" USG

Niedziela 15 luty 1981 rok.
Jesteśmy z mamą po weselu. Byliśmy u pp. Soboniaków (byłych naszych lokatorów - miłość Kuby, wdzięczni za to, że zgodziliśmy się starszemu małżeństwu z dorastającą córką wynająć na dwa lata jeden z piwnicznych pokoi, zaprosili nas w dowód wdzięczności na wesele córki).

Mama nie czuje się za dobrze. Jest przeziębiona, kaszle i ma duży katar. Boję się, że może to Tobie zaszkodzić. W ciągu ubiegłego tygodnia miała chwile zawrotów głowy i słabości. Pewnie to Ty dajesz już znać o sobie, choć jesteś bardzo maleńki. Masz zaledwie 8 tygodni, mierzysz dopiero 2 cm długości i masz z grubsza zarysowaną główkę i rączki. Chciałem o Tobie opowiedzieć braciom Twoim, ale mama stwierdziła, że muszę poczekać do wtorku.

Na wtorek umówiona jest z wujkiem Piciem. Od wyniku badania (z góry przesądzonego przecież) mama uzależnia podanie informacji o Tobie do publicznej wiadomości. Niech już tak będzie. Na środę zamówiłem z tej okazji tort orzechowy, by uroczyście poinformować rodzeństwo o Tobie.

Jeśli cię ciekawi, to ze spraw ogólnych mama podpisała na 3 miesiące umowę o pracę w PZU. Od poprzedniego tygodnia zmienił się nam rząd w Polsce. Sytuacja w kraju jest bardzo skomplikowana i nie wiadomo, co to będzie dalej?

Brak komentarzy: