niedziela, 7 marca 2010

Poczęcie

Dzisiaj mamy 7 marca 2010 roku. Równo osiem lat temu złożyliśmy ciało naszego 20 letniego syna do grobu. Od tego czasu co roku jego chrzestna ciocia Marysia wespół z kuzynem Jackiem zamawiają w jego intencji Mszę św. I dzisiejszej niedzieli było podobnie. We Mszy św. po Gorzkich Żalach uczestniczyła cała Gwiaździsta. Ale nie o dniu dzisiejszym chcę pisać. Nie chcę na razie też pisać o wydarzeniach sprzed 8 laty. Dzisiaj opiszę wydarzenia sprzed 30 laty a konkretnie z 22 grudnia 1980 roku. Będzie to przepisany prawie dosłownie pierwszy mój wpis do tzw. Kroniki Łukasza. Nosi on datę 8 luty 1981 rok. Posłuchajmy:

Postanowiłem dzisiaj, że będę dla Ciebie prowadził coś w rodzaju kroniki Twojego życia. Jeszcze nie wiem jak jak ona będzie wyglądać. Chciałbym by stanowiła dokument jak my to znaczy Twoi rodzice i Twoi bracia przeżywaliśmy Twoje przyjście na świat, a potem dalsze koleje Twojego życia. Jak długo wytrwam w postanowieniu, nie wiem? Zobaczymy!

Od kiedy wiem że będziesz? Mnie to trudno powiedzieć, ale wg. relacji mamy datę i godzinę Twojego poczęcia znamy dokładnie.
22 grudnia 1980 roku we wczesnych godzinach rannych gdzieś około 6:30-7:00 rano. Wtedy to, kiedy mój plemnik połączył się z jajeczkiem mamy, mama szeptnęła mi z zażenowaniem, że na pewno z tego stosunku Ty przyjdziesz na świat.
Czy się wówczas ucieszyłem z tej wiadomości? Szczerze muszę Ci się przyznać, że nie. A to z kilku powodów, które chciałbym byś poznał.
Po pierwsze: zostałeś poczęty w nietypowy jak dla naszej rodziny sposób i do tego w nietypowym okresie. Twoi dwaj starsi bracia zostali poczęci w Sokolu Kuźnicy, na łonie natury. Ty natomiast w naszym małżeńskim łożu, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Poczęcie braci zawsze miało miejsce w sierpniu, w czasie wakacji i z takim wyliczeniem, aby bracia urodzili się w maju, po to by od początku mogli jeść świeże jarzynki z naszego ogrodu. Dodatkowo mamie łatwiej było chodzić z nimi w stanie błogosławionym przez okres zimowy, a z Tobą przyjdzie jej chodzić przez całe lato. To mnie trochę martwi, bo nakładają się to na komplikacje ze zdrowiem mamy. W 1978 i w 1980 roku przeszła dwie operacje usunięciach guzów piersi. Musisz wiedzieć jedno, że dla mnie najważniejszą osobą w naszej rodzinie jest mama i dlatego nie dziw się, że do Twojego poczęcia podszedłem w pierwszej chwili sceptycznie.
Po drugie, w moich planach sprzed 15 laty (sprzed ślubu z mamą) byłeś umieszczony w harmonogramie naszej rodziny na lata 1975-1976. Niestety Twój czas minął, a Ciebie jak nie było tak nie było. Mama planował czwórkę chłopaków, więc być może nie jesteś jeszcze najmłodszy.
Ostatnie lata były dla naszej rodziny ciężkie. Mama podupadła na zdrowiu, wykończona budową domu i brakiem czasu dla siebie. Niewesoła sytuacja polityczno-gospodarcza ostatniego 5 lecia, zmierzająca wyraźnie ku upadkowi komuny nie stwarzała dobrego klimatu dla Twojego poczęcia.
Czerwiec 1980 roku spędzony całą rodziną na Pojezierzu Suwalsko - Augustowskim i w Białostockim skonsolidował całą rodzinę i sprawił, że mama pierwsza powróciła do planów powiększenia rodziny. Od 10 czerwca raz po raz rozmawialiśmy o Tobie. Były to nieśmiałe napomykania mamy, że mógłbyś się już urodzić, takie urabianie klimatu. Wcześniej to ja napierałem na mamę, teraz role się odwróciły i mama zaczęła poważnie myśleć o Tobie.
Lipiec i sierpień przeszedł mamie na długich dwutygodniowych delegacjach. Poczęcie Ciebie w niedzielnej przerwie, kiedy mama szacująca od rana do wieczora szkody powodziowe pojawiała się w domu nie wchodziło w rachubę. Praca mamy przeciągnęła się jeszcze na październik 1980 roku. Listopad i pierwsza połowa grudnia to jedne wielkie nerwy z nowym guzem, który pojawił się w piersi mamy. Wujek Piciu stwierdził, że to sprawa hormonalna i przepisał w końcu mamie lekarstwo na "rozpędzenie" paskudztwa. Po strajkach sierpniowych - pierwszych nie rozpędzonych przez rząd krwawo, święta Bożego Narodzenia zapowiadają się ubogo, ale spokojnie i rodzinnie. Na dzień 22 i 23 grudnia biorę w pracy urlop. Do tego dochodzi odpracowana wigilia 24 i wolna sobota 27.12. Daje to tydzień wolnego dla rodziny. Twoi bracia także mają ten tydzień wolny - nie muszą iść do szkoły. A więc będziemy całą rodziną dla siebie. Świąteczny nastrój niedzieli 21 grudnia udzielił się wszystkim domownikom. Mama pisała kartki świąteczne do znajomych i rodziny a ja porządkowałem i szykowałem do oprawy kolejne roczniki Tygodnika Powszechnego.
Tak więc, poniedziałkowy ranek 22 grudnia był czasem Twego poczęcia. Bracia Twoi spali tego ranka dłużej niż zwykle nie musząc się spieszyć do szkoły (z Baranowa do Przeźmierowa do szkoły nie jeździł wtedy tak jak dzisiaj autobus szkolny i 2 km odcinek musieli pokonywać pieszo, odprowadzani byli przez mamę tylko przez pierwsze dwa tygodnie, w pierwszej klasie - dopisek po latach) My zaś Twoi rodzice obudziliśmy się przed 6 rano. Śniadanie , które tego dnia zjedliśmy cała rodziną było pierwszym posiłkiem w którym pośrednio brałeś udział zagnieżdżony w maminym jajowodzie. Nie będę Ci szczegółowo opisywał tych chwil spędzonych tego ranka z mamą.
(Kolejny fragment zapisów jest bardzo intymny i odnoszący się do przeżyć natury religijnej - opuszczam go pisząc na blogu. Powiem tylko, że syn począł się w klimacie Świąt Bożego Narodzenia) .
Od mamy wiem, że Twoje poczęcie miało miejsce w dziesiątym dniu cyklu. Poprzedniego dnia wieczorem mama mówiła mi o śluzie, który świadczył o mającym nastąpić niebawem jajeczkowaniu. Nie możesz więc powiedzieć, że nie wiedziałem co czynię. Gdybym nie chciał Twego poczęcia zszedłbym rano do kotłowi już ubrany, tak jak to normalnie zawsze czynię, a nie w pidżamie by po napaleniu w piecu wkulnąć się do mamy. A gdy się to stało mama pierwsza od razu oświadczyła mi, że będziemy mieli trzeciego syna, albo dwójkę jednojajowych chłopaków. (mama dokładnie obserwując swój organizm potrafiła określić występującą niekiedy dwójajowość w swoich cyklach - dopisek po latach).

Brak komentarzy: