Po przyjściu z pracy piekę pierwszy w życiu tort, na Twoje konto. Jak zwykle - w sprawach kulinarnych jestem "Zosia samosia". Zamiast dwóch jajek - jedno, zamiast proszku do pieczenia - amoniak.
Ledwie skończyłem piec spody gdy przyszli pp. Woźni. Są pierwszymi, którym mama się Tobą pochwaliła. Chłopcy nadal nic nie wiedzą. Pytają z jakiej okazji ten tort, ale na razie nic nie mówię.
Wieczorem uroczysta kawa z tortem na twoją cześć. Ustrojony tort wygląda bardzo ładnie. Nawet dla mamy stanowi niespodziankę. Oto jego dekoracja. Na białym tle napis w formie krzyżówki. Litery wypisane kawą. Szablon robiłem dzisiaj w pracy w biurze. Kolegom z pracowni tłumaczę, że powiększa mi się rodzina. Nie chcą wierzyć.

Następnego dnia z resztą tortu zjawiłem się w pracy. Gdy kumplom powiedziałem, że masz dopiero osiem tygodni, przyjęli to z niedowierzaniem, ale tort z resztką napisu zjedli chwaląc cukiernika. Na dwunastkę współpracowników, wiekiem rówieśników i kilka lat młodszych, byłem jedynym, który mógł się pochwalić że będzie miał trójkę dzieci. W owym czasie za rodzinę wielodzietną uważano rodzinę z czwórką dzieci ( przed wojną z szóstką).
Ps . Przyjacielowi zwanemu "wujek Piciu" po dziewięciu miesiącach od urodzin Łukasza rodzi się długo wyczekiwana córka, której rodzice dali imię KASIA, a mnie poprosili, bym był jej ojcem chrzestnym. Towarzyszyłem Kasi w jej drodze życiowej aż do ślubu, który opisałem w POJEDNANIU
http://zapiskijerzego.blogspot.com/2009/08/trzy-pokolenia-wprowadzenie.html
http://zapiskijerzego.blogspot.com/2009/09/wesele-kasi-2930-sierpien-2009.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz